poniedziałek, 1 września 2014

Notki nie ma, bo problemy techniczne.

W wakacje się porozjeżdżałyśmy, a teraz jest kolej En-chan na wstawienie rozdziału, ale jej nigdy nie ma ._.
A mądra ja zrobiłam z sb i Bel-chan autorów, a nie administratorów... Tsa ._. Sumimase~
A więc nie wiemy kiedy będzie następna notka. Suman ;-; Ale postaramy się jakoś to ogarnąć (najwyżej leń En-chan straci jedną kolejkę xD).

piątek, 1 sierpnia 2014

[Kirin-chan; Yukine] Bójka

Zostałem w pokoju sam na sam z Yato.
-Czemu nie?- spytałem cicho patrząc na niego.
-Nie będę jak głupi paradować w jakimś głupim czarnym szlafroku i głupio wykrzywiać głupich nazw głupich technik.- skwitował krzyżując ręce na piersi.
-Nadużywasz słowa ,,głupi”- zauważyłem, na co on tylko odwrócił głowę- O~ Ktoś tu ma focha~- mruknąłem na tyle głośno by usłyszał.
-Ja ci dam focha, głupi dzieciaku!
Spojrzał na mnie wyraźnie zły i jakby szykował się do ataku.
-Po za tym nawet ten ,,głupi szlafrok” będzie lepszy niż ten twój przepocony dres!- krzyknąłem wychodząc.
Zamknąłem drzwi wiedząc, że tego co przed chwilą powiedziałem Yato mi nie daruje. Miałem racje. Już po sekundzie poczułem jak ktoś przywala w drzwi i usłyszałem głuchy huk. Widocznie nie przewidział, że zamknę drzwi nim on wybiegnie i poleciał prosto na nie.
-Yukine!- wrzasnął.
Głos miał śmieszny, znaczyło to, że jednak walnięcie w drzwi nie obeszło się bez bólu. Odszedłem kilka kroków i usiadłem trzymając się za brzuch, bo aż rozbolał mnie ze śmiechu.
-Panienka coś sobie uszkodziła?- spytałem ironicznie.
To chyba jednak był błąd, Yato kopnął w drzwi tak, że te otworzyły się na roścież.
-Jakieś ostatnie słowa?- Podchodził do mnie powolnym krokiem, twarz miał czerwoną, zaciskał pięści, a na czole wyszła mu pulsująca żyłka, aż kipiał ze złości.
-Tak.- odpowiedziałem wstając- Masz całą czerwoną mordę, przywalenie w drzwi musiało cię nieźle boleć.
I tu przekroczyłem granice jego ,,nader wielkiej” cierpliwości.
-YUUUKIIINEEE!!!- wrzasnął goniąc mnie.
Zbiegłem po schodach na dół, by być jak najdalej od niego, nieźle by mi się dostało gdyby mnie teraz dopadł. Potrąciłem jakąś szafkę, wazon, który na niej stał, niebezpiecznie się zakołysał, ale na szczęście nie spadł- miałbym dodatkowo kazanie od Hiyori gdyby tak było. A już miałem dość problemów z tym goniącym mnie idiotą. Odwróciłem głowę, by móc zobaczyć jak daleko jest. Był z dobry metr oddalony ode mnie.
-Zaraz cię dopadnę!- krzyknął wyciągając rękę w moją stronę.
-Uważaj, bo jeszcze ci się kiecka pogniecie!- odparłem skręcając do jednego z pokoi- Ups…- dodałem cicho widząc, że skręciłem nie tam gdzie trzeba.
-Ślepa uliczka…- stwierdził idiota podchodząc do mnie.
Oparłem się plecami o ścianę.
-Może- zaczął- daruję ci życie, jeśli zaczniesz błagać o litość.
-Jeszcze czego!- Wypiąłem mu język.
Wiedziałem, że kopię sobie grób, ale nie ma mowy, żebym zrobił coś tak upokarzającego.
-Zaraz tego pożałujesz!
Rzucił się na mnie i okładał pięściami. Oczywiście nie pozostawałem mu dłużny. Niestety miał przewagę- był starszy, wyższy i silniejszy ode mnie. Zawsze się biliśmy. Byliśmy trochę jak bracia. Każda walka nie była na serio, więc nigdy żadnemu z nas nie stało się coś poważnego, ot parę siniaków i zadrapań. Lubiliśmy to, nie wiedzieć czemu. Takie bójki zdarzały się bardzo często, praktycznie co chwila, w końcu oboje uwielbialiśmy denerwować się nawzajem. Tak już było i nie chcieliśmy tego zmieniać, zwłaszcza, że to było zabawne.
Czarnowłosy podciął mi nogę, przez co się przewróciłem, a on usiadł mi na brzuchu i z tryumfem w głosie powiedział:
-I co teraz zrobisz?
Wierzgałem póki go nie zrzuciłem i tak zaczęliśmy się turlać, raz górował jeden, raz drugi. Do tego nadal wymienialiśmy ciosy.
Z moich oczu pociekły łzy, lecz nie dlatego, że byłem smutny, to były łzy szczęścia.
-Och, czyżbym uderzył cię za mocno?- droczył się Yato- Zaraz będzie jeszcze boleśniej!
-Masz tak śmieszną mordę, że aż się popłakałem ze śmiechu.- skwitowałem.
To go jeszcze bardziej rozwścieczyło. Kiedy to on górował położył się na mnie i powiedział sennym głosem:
-Idę w kimę.
Próbowałem go zrzucić, ale to zdało się na nic.
-Złaaaaź!- krzyknąłem; on nic sobie z tego nie robił- Duszę się!
Po kilku sekundach przestałem się ruszać. Yato zdziwił się i lekko się podniósł obserwując mnie. Wykorzystałem ten moment nieuwagi i zrzuciłem go, następnie na nim usiadłem.
-Wygrałem, frajerze!
Czarnowłosy natomiast popchnął mnie, tak, że uderzyłem plecami o pobliską ścianę. Już szykowałem się, żeby znów go uderzyć, kiedy do pokoju weszła Hiyori.
-Co wy robicie?!- zagrzmiała groźnie.
-My? Nic takiego…- odpowiedziałem wstając.
-Bijemy się, nie widać?- Yato również podniósł się na równe nogi.
Spiorunowałem go spojrzeniem, dobrze wiedziałem, że Hiyori nie lubi, kiedy się bijemy i zaaawsze potem mamy oboje kłopoty. Widocznie Yato o tym zapomniał i zrozumiał dopiero teraz. Zatkał buzie rękami i powiedział pośpiesznie:
-T-to znaczy nie! To tylko żart! My tu… Rozmawiamy! Tak, właśnie rozmawiamy!- Jego wypowiedź nie była zbyt przekonująca.

Hiyori wodziła wzrokiem pomiędzy nami.
-No i mamy kłopoty...- mruknąłem do siebie.





Rozdział dedykowany Karou Onido- naszej pierwszej czytelniczce, która postanowiła nawet skomentować te nasze wypociny :D
(jakie zdjęcie fajne, musiałam dodać, musiałam xd)

Jutro jadę na obóz na całe 2 tygodnie, więc będę nie obecna. Wszystko mam spakowane, ale jeszcze kilka rzeczy muszę dokupić :3 

Tak na szybko napisany rozdział, wybaczcie błędy ;P 

Paaa~ Widzimy się niedługo :*

poniedziałek, 28 lipca 2014

[Annabel-chan, Hiyori] List

-Urocze- mruknął Yato, po czym otworzył list i zaczął czytać na głos.

Mam zaszczyt zaprosić Panią Iki Hiyori, Panią Kofuku Ebisu, Pana Yato oraz Pana Yukine do Szkoły Ninja dla osób z nadprzyrodzonymi zdolnościami. Szkoła ma za zadanie kształcić młode pokolenia i szlifować ich unikalne umiejętności. Zajęcia będą się odbywać zarówno indywidualnie, jak i w grupach. Wykwalifikowany personel pozwoli Wam wykształcić się w wybranym kierunku oraz pomoże w razie potrzeby.
Rozpoczęcie roku zaczyna się pierwszego wrześnie o godzinie 9:00 w Rikuki na ulicy Liścia 69.
Z wielką chęcią chcielibyśmy powitać Was w progach naszej szkoły i przekazać wiedzę jaką sami posiadamy.
Zaproszenia dołączone są wraz z listem.
Z wyrazami szacunku

Dyrektor Tsunade Senju

Między nami zapanowała cisza. Trwała jednak stosunkowo krótko. W pokoju nagle rozległ się głośny śmiech. To Yato położył się na środku pokoju i turlał ze śmiechu po podłodze.
-Nie wydaje mi się, żebym przeczytała coś nadzwyczaj śmiesznego- burknęłam.
-Hahahaha szkoła dla ninji- śmiał się granatowłosy- czy wyobrażasz sobie mnie w takiej szkole?- zaśmiał się znowu.
-Yato!- krzyknęłam- to jest poważna sprawa! Zostaliśmy zaproszeni do jakiejś elitarnej szkoły, to nie czas na żarty!- dodałam załamana. Spojrzałam jeszcze raz na list i westchnęłam głośno.
- Co to za hałasy?- spytał Yukine wchodząc do pokoju. Przyjrzałam mu się uważnie. Blady, a jego oczy podkrążone. Nie wygląda najlepiej pomyślałam.
-Właśnie dostaliśmy zaproszenie do szkoły- powiedziałam podając chłopakowi kartkę, a sama próbowałam jakoś dotrzeć do tego bezdomnego, spłukanego i bezrozumnego przyjaciela.
-Yato, jeżeli zaraz się nie uspokoisz nie dostaniesz kolacji! - powiedziałam. Niebieskooki spoważniał, po czym podniósł się i spojrzał mi w oczy.
-Tylko mi nie mów, że myślisz poważnie o tym liście?- spytał. 
Zdziwiona odrzekłam:
-Oczywiście. W końcu dostaliśmy zaproszenie, nie możemy sobie tego od tak olać.
-A co z twoją obecną szkołą, hm? Chcesz ją porzucić?- spytał. Zmieszałam się trochę słysząc jego słowa. Nie miałam zamiaru porzucać mojej obecnej szkoły, aczkolwiek myśl, że mogłabym się uczyć jakiś mocnych technik i poznać nowych ludzi tak mnie intrygowała, że nie mogłam od tak o tym zapomnieć.
-Nic takiego nie powiedziałam- szepnęłam. Yato nadal mi się przyglądał i już otwierał buzie, żeby palnąć pewnie coś głupiego, gdy ktoś go ubiegł:
-P-pójdziemy tam? - spytał Yukine patrząc na nas oczami wypełnionymi nadzieją. Poczułam nagłą radość. Tak dawno nie widziałam w jego oczach tych radosnych iskierek. Jak tak o tym myślę, to nie byłby głupi pomysł. W końcu Yukine marzył o normalnym życiu, przyjaciołach i chodzeniu do szkoły. Spojrzałam na blondyna i uśmiechnęłam się:
-Jeżeli chcesz, możemy się tam wybrać- po moich słowach na jego twarzy pojawił się uśmiech. Całą tą piękną chwilę przerwał jednak Yato.
-Mowy nie ma! Wyobrażasz sobie nas jako... ninje? Czarne stroje, maski i jakieś kung fu? Absolutnie się na to nie zgadzam - rzekł patrząc to na mnie, to na Yuki'ego.
-Yato, daj spokój. Przecież to na pewno nie chodzi o jakieś "kung fu". Nie słuchałeś, jak czytałam? Pisali o nadprzyrodzonych zdolnościach- odparłam delikatnie.
-Tak, jasne. Już widzę jak siedzimy na lekcjach i... w ogóle masz pojęcie czego oni będą nas tam uczyć? 
-Na pewno czegoś pożytecznego- powiedziałam siląc się na spokój.
-Nie rozumiem jeszcze jednego... - spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.- Nie dziwię się, że zaprosili mnie i Yukine, ale ciebie? Jest coś czego ty mogłabyś się nauczyć w takiej szkole?- po jego wypowiedzi ciśnienie podskoczyło mi momentalnie, a żyłka na głowie zaczęła pulsować. Ostatnio coraz częściej mi się to zdarzało w jego towarzystwie. Podeszłam do niego i zrobiłam coś, o co prosił się od jakiegoś czasu.
-JUNGLE SAVATE! 
Po wypełnieniu swojego obowiązku dałam sobie spokój z wysłuchiwaniem narzekań Yato i wyszłam z pokoju, zostawiając chłopaków samych. Weszłam do kuchni by wstawić wodę na herbatę. Życie u boku Yato i Yukine zawsze było zwariowane i pełne dziwnych przygód. Mój instynkt podpowiadał mi, że pójście do tej szkoły może być całkiem dobrym pomysłem. Mina Yuki'ego potwierdziła mnie w tym przekonaniu.
-Ten cholerny Yato, zawsze robi wszystkim na przekór- westchnęłam. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zerknęłam na wyświetlacz. Nie no... nie mam nastroju... pomyślałam, odkładając urządzenie. Zaparzyłam sobie herbaty i usiadłam przy stole. Mój spokój zaburzył dźwięk nowego sms'a. Chwyciłam ponownie za telefon i odczytałam wiadomość. Po chwili herbata którą piłam, znalazła się na stole, który jeszcze kilka godzin temu wycierałam. Treść wyglądała następująco:

Hiyori-chan, Ty też dostałaś list prawda?
Idziemy do szkoły, cieszysz się?! :D
Twoja Kofuku :*

Wpatrywałam się w ekran przez kilka minut, gdy do mojego móżgu dotarł sens tej wiadomości.
-No tak! Kofuku też dostała zaproszenie!- krzyknęłam, odkładając kubek i śmiejąc się do siebie jak głupia- Yato, zostajesz przegłosowany- uśmiechnęłam się chytrze, po czym wybiegłam z kuchni.

sobota, 12 lipca 2014

[Enscha, Yato] Ogólne rozdrażnienie

-Bla bla.- uciąłem kazanie Hiyori.- Najważniejsze, że dotarliśmy tutaj bezpiecznie, cali i zdrowi. No nie?- uśmiechnąłem się szeroko.
-Byliście w sklepie po drugiej stronie ulicy.- odparła z przekąsem brunetka.
-Ale jak ruchliwej ulicy?- podkreśliłem odrobinę naburmuszony.- Nawet sobie nie wyobrażasz, ile mogłoby się zdarzyć po drodze.
-Ja już pójdę do pokoju.- mruknął Yukine mijając nas i kierując się w stronę schodów. Hiyori popatrzyła na niego odrobinę zmartwiona i rzuciła mi porozumiewawcze spojrzenie.
-Czyżby znów zaczął roztrząsać przeszłość?- zapytała się mnie cicho.
-Nie wiem, ale wystarczy chwila spokoju i mu przejdzie.- odparłem wzruszając ramionami.- Za parę godzin wróci mu humor, a teraz czas na gotowanie!- zapowiedziałem z błyskiem w oku, zabierając reklamówki do kuchni. Dziewczyna odpuściła sobie marudzenie, że rozsadzę jej kuchnię i wróciła do pokoju odrobić lekcje. Bardzo ją lubiłem, jednak czasem przesadnie się o nas martwiła. Osoby, które cztery lata spędziły na ulicy dadzą sobie radę z zakupami. Pokroiłem kupione warzywa i wrzuciłem je na patelnie. Czasami wydawało się, że traktuje nas jak matka dzieci, nie ukrywam, że Yukkiemu przydałby się ktoś taki, ale chyba zbyt często zapominała, że to ja jestem od niej o rok starszy. Podrzuciłem warzywa, żeby się zanadto nie spaliły, na co z góry były skazane przy mojej kuchni. Rozpakowałem makaron i wrzuciłem do wrzącej wody. Wspomnienie naszego pierwszego spotkania wywołało u mnie uśmiech na twarzy.
Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj… z chęcią bym tak zaczął, ale prawda jest trochę inna. Wszystkie dni z Yukkim zlewają mi się w jedną całość i naprawdę nie pamiętam, czy tego dnia świeciło słońce, padał deszcz, czy może to było tego samego dnia, kiedy okradliśmy supermarket. Uciekaliśmy przed kimś wzdłuż ulicy, a najbliższa kryjówka znajdowała się po jej drugiej stronie. W momentach stresu wpadnięcie pod samochód wydawało się bardziej atrakcyjne niż złapanie. Yukki ruszył pierwszy, a ja w ślad za nim. Kątem oka, zobaczyłem hamujący desperacko samochód oraz dziewczynę, która zdążyła mnie popchnąć, a dzięki temu uratować życie. Spowodowany przez nas wypadek, zatrzymał pościg. Odwróciłem się na chwilę jedynie, aby sprawdzić czy z dziewczyną wszystko w porządku i pobiegłem za blondynem. Przebiegliśmy parę zaułków i weszliśmy do opuszczonego budynku. Rozsiedliśmy się na znalezionej przez nas na śmietniku kanapie i odetchnęliśmy. Parter budynku był aktualnie naszym domem. Kanapa oraz znalezione przez nas dywaniki stanowiły przyjemne miejsce do spania, szczególnie teraz w lato. Yukkine od razu położył się spać, mi jednak przez resztę wieczoru sprawa dziewczyny nie dawała spokoju. 
Spojrzałem na podsmażane warzywa, które zdążyłem przypalić.
-No świetnie.- mruknąłem, ale wciąż nie mogłem skupić się na potrawie. Po kolei przypomniałem sobie, jak włamałem się do pokoju Hiyori, jej zdziwienie i złość oraz nasze kolejne spotkania. Wyłączyłem kuchnię i zabrałem dwa talerze z ugotowanym wcześniej daniem.
-Puk, puk!- krzyknąłem stojąc w drzwiach dziewczyny.
-Proszę.- odpowiedziała pochylając się nad swoją pracą domową. Przysunąłem sobie krzesło i położyłem przed nami talerze.
-Znów przypalone, zgaduje?- zapytała nawet nie patrząc.
-Jak możesz ranić mnie i moje zdolności kulinarne!- złapałem się teatralnie za serce. Wiem, że strasznie nie lubiła takiego przesadzonego zachowania, ale bawiło mnie, jak się przez to denerwuje.
-Yhym.- odmruknęła.
-Coś masz dzisiaj tak kiepski humor jak Yukine.- zacząłem.- Czyżby wszyscy w tym domu dostali nagle okresu?- westchnąłem z głębokim ubolewaniem.
-Może i nie okresu, ale przyszedł list.
-List wywołał w tym domu taką depresje poporodową?
-Sam go przeczytaj.- odburknęła wciąż nie uśmiechając się. Wyjęła przesyłkę z szuflady i podała mi ją. Z ciekawością obejrzałem samą kopertę. Wyglądała na to, że pochodzi z dość drogiej papeterii, a sam adres był wykaligrafowany. Spojrzałem na nadawcę i cała sytuacja nagle się wyjaśniła.
-Uroczo.- mruknąłem

niedziela, 6 lipca 2014

[Kirin-chan; Yukine] Ulica

Wreeeszcie skończyyyłam! ;_; Tyle się do tego zbierałam, a napisałam ten rozdział w jeden dzień xD



Był wieczór. Mimo że popołudniu temperatura była tak wysoka, jakbyśmy znajdowali się na słońcu, teraz była zaskakująco niska. Ostry wiatr targał moje blond włosy na wszystkie strony. Szedłem chodnikiem obok wiecznie żywej ulicy. Kierowcy tam nie przestrzegali znaku ograniczenia prędkości. Choć jeździło ich całkiem sporo, a ryzyko wypadku było bardzo duże. Tym bardziej, że niedaleko jest szkoła i dzieciaki muszą przejść przez tą ruchliwą ulice. Nie znam się na zasadach ruchu drogowego i tym podobnych, ale sądzę, że powinni ustawić tu więcej latarni, bądź namalować pasy dla pieszych. Już nie raz, nie dwa potrącono tu człowieka. Wypadki takie jak zderzenia samochodów lub wypadnięcie z trasy i przywalenie samochodem prosto w drzewo, albo czyjś dom, też nie bywały rzadko.
Ale aktualnie mnie to nie obchodziło. Skupiałem się tylko na tym, by donieść na miejsce siatkę z zakupami, którą miałem w prawej ręce; lewa była w kieszeni. Przede mną szedł Yato ubrany w czarny dres. Jakoś nigdy nie widziałem, żeby nosił coś innego. Nawet jeśli na dworze było ponad 30 stopni, on nadal go nosił. Właściwie to gdyby nie biała siatka z zakupami, którą miał w lewej ręce, oraz chusta na szyi, nie byłoby go widać. Już raz przez ten jego ubiór został prawie potrącony przez samochód. Prawie, bo pociągnąłem go za bluzę. Pamiętam, że jak wróciliśmy to Yato dostał przez to niezły ochrzan od Hiyori. Aktualnie to u niej mieszkamy. Ta… To może być trochę dziwne, ale tak już jest. Obaj byliśmy bezdomni. Aż przypomniało mi się czemu…
Kiedy miałem 8 lat matka odeszła ode mnie i ojca zabierając mojego starszego brata. Ojciec popadł w alkoholizm. Zwolnili go przez to z pracy. Zaciągnął kredyty, których nie mógł później opłacić. Codziennie nękali nas jacyś ludzie, którzy chcieli spłaty długów. Ojciec nie mógł tego wytrzymać, więc ilekroć się spił wyładowywał ten stres na mnie… Cóż po kilku miesiącach się przyzwyczaiłem, że jak wracam ze szkoły to dostaję od niego niezły łomot. Niestety przez to nie mogłem się z nikim zaprzyjaźnić. Plotki na ten temat rozeszły się po szkole, jak tylko się w niej pojawiłem. Na szczęście wiedzieli tylko o tym, że mój ojciec jest bezrobotnym alkoholikiem, nie mieli pojęcia, że codziennie mnie bił.
Ukrywałem rany, jak tylko mogłem. W końcu wymyśliłem, że owinę sobie ręce bandażem i nosiłem długie spodnie, żeby je ukryć. Gdy ktoś się pytał, co się stało mówiłem, że samochód mnie potrącił.
I tak w kółko przez całe dwa lata. Kilka tygodni po moich 10 urodzinach przyszli do nas jacyś podejrzani ludzie. Ojciec wpuścił ich bez szemrania. Powiedział tylko ,,Bierzcie bachora, ale za to darujcie mi długi”. Lecz udało mi się uciec. Biegłem, jak najszybciej umiałem. No i tak o to zostałem bezdomnym. Mam gdzieś, co się później stało z moim ojcem.
Tak się zamyśliłem, iż nie zauważyłem, że chodnik się kończy, a ja wszedłem na ulice.
-Yukine!- krzyknął Yato i złapał mnie za kurtkę odciągając do tyłu; rozpędzony samochód przejechał kilka centymetrów od mojej twarzy.
Zaskoczony upadłem na zimny i twardy chodnik.
-Idioto, co ty robisz?!- Yato wyraźnie był zły. Wyglądał tak jakby miał mnie zaraz uderzyć.
Kilka sekund zajęło mi pojęcie, że o mały włos nie zginąłem.
-W-wybacz…- wydusiłem z siebie.
Jego twarzy jakby złagodniała. Wyciągnął ku mnie rękę.
-Nic ci nie jest?- spytał.
-N-nie…- odparłem cicho i chwyciłem go za dłoń. Podciągnął mnie i pomógł mi wstać- Dzięki...- wymamrotałem podnosząc jabłko, które wypadło mi z siatki, gdy upadłem. Odwróciwszy się, ujrzałem jego uśmiech. Jak zawsze szczerzył się nie wiadomo czemu- Idźmy do Hiyori, bo będzie zła, że tak długo nie wracamy.
-Racja, wolałbym nie musieć słuchać jej kolejnego kazania…
Zaśmialiśmy się wspólnie. Niestety Hiyori zwykła prawić nam takie ,,kazania", jak wracaliśmy zbyt późno. Trochę to nie potrzebne, ale cieszymy się, że się o nas martwi.
Aż przypomniało mi się, jak spotkałem Yato.

Biegłem przed siebie, a za mną podążało kilku mężczyzn w towarzystwie krzyków typu ,,Stój bachorze!”, ,,Nie dajcie mu zwiać!”. Skupiłem się tylko na tym, by uciec jak najdalej. Spojrzałem za siebie, by sprawdzić jak daleko oni są. Dzieliło nas kilka metrów. Skręciłem w najbliższą uliczkę. Nie zauważyłem chłopaka, który akurat tamtędy przechodził. Wpadłem prosto na niego. Obaj się przewróciliśmy.
-Przepraszam!- krzyknąłem, wstałem i pobiegłem dalej.
Poczułem, że ktoś łapie mnie za nadgarstek, ciągnie do tyłu i zatyka usta.
-Cholera, już mnie złapali?!- pomyślałem w panice.
Ten ktoś zaciągnął mnie do wąskiej uliczki. Tam, gdzie przed chwilą byłemprzebiegło kilku mężczyzn, którzy mnie wcześniej ścigali.
-Gdzie on jest?! Nie mógł daleko uciec!- Ich krzyki rozchodziły się po ciemnych uliczkach jeszcze przez kilka minut.
Poczułem, że ten ktoś przestaje mnie trzymać oraz zabiera swoją rękę z moich ust umożliwiając mi tym samym mowę i swobodne oddychanie. Odsunąłem się na bezpieczną odległość.
-Kim jesteś?!- spytałem.
-Jestem Yato.- odpowiedział chłopak.

Potem zaczął mi pomagać. Chociaż sam nie miał domu. Często przenosiliśmy się z miejsca na miejsce, a spaliśmy przeważnie w opuszczonych świątyniach, lub porzuconych domach. Może i nie miałem za bardzo gdzie spać, jeść czy pić, często wpadaliśmy w kłopoty, ale było… zabawnie. Nim się obejrzałem minął rok, a ja darzyłem Yato stuprocentowym zaufaniem. Wtedy też spotkaliśmy Hiyori. Zaprzyjaźniliśmy się, a gdy się dowiedziała, że nie mamy domów, to zaproponowała, żebyśmy zamieszkali u niej. Jej rodzice oczywiście się zgodzili. W zamian za to postanowiliśmy pomagać jej w obowiązkach domowych. Często przychodziła jej koleżanka Kofuku. Chcąc nie chcąc cała nasza czwórka się zakumplowała.
Od kiedy spotkałem Yato minęły już 4 lata… Tak sobie myślę, że był on moim pierwszym przyjacielem. W dodatku… najlepszym.
Zanim się zorientowałem byliśmy już pod domem Hiyori. Yato otworzył drzwi. Jego mina mówiła ,,Będzie kazanie…”.