Był wieczór. Mimo że popołudniu temperatura była tak wysoka, jakbyśmy znajdowali się na słońcu, teraz była zaskakująco niska. Ostry wiatr
targał moje blond włosy na wszystkie strony. Szedłem chodnikiem obok wiecznie żywej ulicy. Kierowcy
tam nie przestrzegali znaku ograniczenia prędkości. Choć jeździło ich całkiem
sporo, a ryzyko wypadku było bardzo duże. Tym bardziej, że niedaleko
jest szkoła i dzieciaki muszą przejść przez tą ruchliwą ulice. Nie znam się na
zasadach ruchu drogowego i tym podobnych, ale sądzę, że powinni ustawić tu
więcej latarni, bądź namalować pasy dla pieszych. Już nie raz, nie dwa
potrącono tu człowieka. Wypadki takie jak zderzenia samochodów lub
wypadnięcie z trasy i przywalenie samochodem prosto w drzewo, albo czyjś dom,
też nie bywały rzadko.
Ale aktualnie mnie to nie obchodziło. Skupiałem się tylko na
tym, by donieść na miejsce siatkę z zakupami, którą miałem w prawej ręce; lewa
była w kieszeni. Przede mną szedł Yato ubrany w czarny dres. Jakoś nigdy nie
widziałem, żeby nosił coś innego. Nawet jeśli na dworze było ponad 30 stopni,
on nadal go nosił. Właściwie to gdyby nie biała siatka z zakupami, którą miał w
lewej ręce, oraz chusta na szyi, nie byłoby go widać. Już raz przez ten jego ubiór
został prawie potrącony przez samochód. Prawie, bo pociągnąłem go za bluzę.
Pamiętam, że jak wróciliśmy to Yato dostał przez to niezły ochrzan od Hiyori.
Aktualnie to u niej mieszkamy. Ta… To może być trochę dziwne, ale tak już jest.
Obaj byliśmy bezdomni. Aż przypomniało
mi się czemu…
Kiedy miałem 8 lat matka odeszła ode mnie i ojca zabierając
mojego starszego brata. Ojciec popadł w alkoholizm. Zwolnili go przez to z
pracy. Zaciągnął kredyty, których nie mógł później opłacić. Codziennie nękali
nas jacyś ludzie, którzy chcieli spłaty długów. Ojciec nie mógł tego wytrzymać,
więc ilekroć się spił wyładowywał ten stres na mnie… Cóż po kilku miesiącach
się przyzwyczaiłem, że jak wracam ze szkoły to dostaję od niego niezły łomot.
Niestety przez to nie mogłem się z nikim zaprzyjaźnić. Plotki na ten temat
rozeszły się po szkole, jak tylko się w niej pojawiłem. Na szczęście wiedzieli
tylko o tym, że mój ojciec jest bezrobotnym alkoholikiem, nie mieli pojęcia, że
codziennie mnie bił.
Ukrywałem rany, jak tylko mogłem. W końcu wymyśliłem, że
owinę sobie ręce bandażem i nosiłem długie spodnie, żeby je ukryć. Gdy ktoś się
pytał, co się stało mówiłem, że samochód mnie potrącił.
I tak w kółko przez całe dwa lata. Kilka tygodni po moich 10
urodzinach przyszli do nas jacyś podejrzani ludzie. Ojciec wpuścił ich bez
szemrania. Powiedział tylko ,,Bierzcie bachora, ale za to darujcie mi długi”.
Lecz udało mi się uciec. Biegłem, jak najszybciej umiałem. No i tak o to
zostałem bezdomnym. Mam gdzieś, co się później stało z moim ojcem.
Tak się zamyśliłem, iż nie zauważyłem, że chodnik się
kończy, a ja wszedłem na ulice.
-Yukine!- krzyknął Yato i złapał mnie za kurtkę odciągając
do tyłu; rozpędzony samochód przejechał kilka centymetrów od mojej twarzy.
Zaskoczony upadłem na zimny i twardy chodnik.
-Idioto, co ty robisz?!- Yato wyraźnie był zły. Wyglądał tak
jakby miał mnie zaraz uderzyć.
Kilka sekund zajęło mi pojęcie, że o mały włos nie zginąłem.
-W-wybacz…- wydusiłem z siebie.
Jego twarzy jakby złagodniała. Wyciągnął ku mnie rękę.
-Nic ci nie jest?- spytał.
-N-nie…- odparłem cicho i chwyciłem go za dłoń. Podciągnął
mnie i pomógł mi wstać- Dzięki...- wymamrotałem podnosząc jabłko, które wypadło
mi z siatki, gdy upadłem. Odwróciwszy się, ujrzałem jego uśmiech. Jak zawsze
szczerzył się nie wiadomo czemu- Idźmy do Hiyori, bo będzie zła, że tak długo
nie wracamy.
-Racja, wolałbym nie musieć słuchać jej kolejnego kazania…
Zaśmialiśmy się wspólnie. Niestety Hiyori zwykła prawić nam
takie ,,kazania", jak wracaliśmy zbyt późno. Trochę to nie potrzebne, ale
cieszymy się, że się o nas martwi.
Aż przypomniało mi się, jak spotkałem Yato.
Biegłem przed siebie,
a za mną podążało kilku mężczyzn w towarzystwie krzyków typu ,,Stój bachorze!”,
,,Nie dajcie mu zwiać!”. Skupiłem się tylko na tym, by uciec jak najdalej.
Spojrzałem za siebie, by sprawdzić jak daleko oni są. Dzieliło nas kilka metrów.
Skręciłem w najbliższą uliczkę. Nie zauważyłem chłopaka, który akurat tamtędy
przechodził. Wpadłem prosto na niego. Obaj się przewróciliśmy.
-Przepraszam!-
krzyknąłem, wstałem i pobiegłem dalej.
Poczułem, że ktoś
łapie mnie za nadgarstek, ciągnie do tyłu i zatyka usta.
-Cholera, już mnie
złapali?!- pomyślałem w panice.
Ten ktoś zaciągnął
mnie do wąskiej uliczki. Tam, gdzie przed chwilą byłem, przebiegło kilku
mężczyzn, którzy mnie wcześniej ścigali.
-Gdzie on jest?! Nie
mógł daleko uciec!- Ich krzyki rozchodziły się po ciemnych uliczkach jeszcze
przez kilka minut.
Poczułem, że ten ktoś
przestaje mnie trzymać oraz zabiera swoją rękę z moich ust umożliwiając mi tym
samym mowę i swobodne oddychanie. Odsunąłem się na bezpieczną odległość.
-Kim jesteś?!-
spytałem.
-Jestem Yato.-
odpowiedział chłopak.
Potem zaczął mi pomagać. Chociaż sam nie miał domu. Często
przenosiliśmy się z miejsca na miejsce, a spaliśmy przeważnie w opuszczonych
świątyniach, lub porzuconych domach. Może i nie miałem za bardzo gdzie spać,
jeść czy pić, często wpadaliśmy w kłopoty, ale było… zabawnie. Nim się
obejrzałem minął rok, a ja darzyłem Yato stuprocentowym zaufaniem. Wtedy też
spotkaliśmy Hiyori. Zaprzyjaźniliśmy się, a gdy się dowiedziała, że nie mamy
domów, to zaproponowała, żebyśmy zamieszkali u niej. Jej rodzice oczywiście się
zgodzili. W zamian za to postanowiliśmy pomagać jej w obowiązkach domowych.
Często przychodziła jej koleżanka Kofuku. Chcąc nie chcąc cała nasza czwórka
się zakumplowała.
Od kiedy spotkałem Yato minęły już 4 lata… Tak sobie myślę,
że był on moim pierwszym przyjacielem. W dodatku… najlepszym.
Zanim się zorientowałem byliśmy już pod domem Hiyori. Yato
otworzył drzwi. Jego mina mówiła ,,Będzie
kazanie…”.
Ohayo~! Pierwsza :p
OdpowiedzUsuńZnalazłam (z dniem dodania komcia) twój blog dzisiaj.... Zapowiada się ekstra! Może troszkę krótkie, ale sama nie lepiej piszę :) No problem~! Czasem nie rozumiem jak nie którzy umieją pisać długie notki i to jeszcze że im się chce to pisać... Ale do rzeczy.
1. Nie znalazłam błędów (a nawet ich nie wykryłam) chyba że jakieś są to Gomen za gapiostwo xD
2. Trochę mi żal Yukine T__T Ojciec normalnie taki że..że..!!! DAWAĆ MI GO TU A OBERWIE PATELNIĄ~!!!!!
3. Skoro się uspokoiłam...chyba. Mam nadzieję że nie zrobi im takiego feest kazania Hiyori... Sama mam doczynienia z nim codziennie xD
No nic. WEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEENY~! Życzę mu'a czy jak tam się pisze ;*