Zostałem w pokoju sam na sam z Yato.
-Czemu nie?- spytałem cicho patrząc na niego.
-Nie będę jak głupi paradować w jakimś głupim czarnym
szlafroku i głupio wykrzywiać głupich nazw głupich technik.- skwitował krzyżując
ręce na piersi.
-Nadużywasz słowa ,,głupi”- zauważyłem, na co on tylko
odwrócił głowę- O~ Ktoś tu ma focha~- mruknąłem na tyle głośno by usłyszał.
-Ja ci dam focha, głupi dzieciaku!
Spojrzał na mnie wyraźnie zły i jakby szykował się do ataku.
-Po za tym nawet ten ,,głupi szlafrok” będzie lepszy niż ten
twój przepocony dres!- krzyknąłem wychodząc.
Zamknąłem drzwi wiedząc, że tego co przed chwilą
powiedziałem Yato mi nie daruje. Miałem racje. Już po sekundzie poczułem jak
ktoś przywala w drzwi i usłyszałem głuchy huk. Widocznie nie przewidział, że
zamknę drzwi nim on wybiegnie i poleciał prosto na nie.
-Yukine!- wrzasnął.
Głos miał śmieszny, znaczyło to, że jednak walnięcie w drzwi
nie obeszło się bez bólu. Odszedłem kilka kroków i usiadłem trzymając się za
brzuch, bo aż rozbolał mnie ze śmiechu.
-Panienka coś sobie uszkodziła?- spytałem ironicznie.
To chyba jednak był błąd, Yato kopnął w drzwi tak, że te
otworzyły się na roścież.
-Jakieś ostatnie słowa?- Podchodził do mnie powolnym
krokiem, twarz miał czerwoną, zaciskał pięści, a na czole wyszła mu pulsująca
żyłka, aż kipiał ze złości.
-Tak.- odpowiedziałem wstając- Masz całą czerwoną mordę,
przywalenie w drzwi musiało cię nieźle boleć.
I tu przekroczyłem granice jego ,,nader wielkiej”
cierpliwości.
-YUUUKIIINEEE!!!- wrzasnął goniąc mnie.
Zbiegłem po schodach na dół, by być jak najdalej od niego,
nieźle by mi się dostało gdyby mnie teraz dopadł. Potrąciłem jakąś szafkę,
wazon, który na niej stał, niebezpiecznie się zakołysał, ale na szczęście nie
spadł- miałbym dodatkowo kazanie od Hiyori gdyby tak było. A już miałem dość
problemów z tym goniącym mnie idiotą. Odwróciłem głowę, by móc zobaczyć jak
daleko jest. Był z dobry metr oddalony ode mnie.
-Zaraz cię dopadnę!- krzyknął wyciągając rękę w moją stronę.
-Uważaj, bo jeszcze ci się kiecka pogniecie!- odparłem
skręcając do jednego z pokoi- Ups…- dodałem cicho widząc, że skręciłem nie tam
gdzie trzeba.
-Ślepa uliczka…- stwierdził idiota podchodząc do mnie.
Oparłem się plecami o ścianę.
-Może- zaczął- daruję ci życie, jeśli zaczniesz błagać o
litość.
-Jeszcze czego!- Wypiąłem mu język.
Wiedziałem, że kopię sobie grób, ale nie ma mowy, żebym
zrobił coś tak upokarzającego.
-Zaraz tego pożałujesz!
Rzucił się na mnie i okładał pięściami. Oczywiście nie
pozostawałem mu dłużny. Niestety miał przewagę- był starszy, wyższy i silniejszy
ode mnie. Zawsze się biliśmy. Byliśmy trochę jak bracia. Każda walka nie była
na serio, więc nigdy żadnemu z nas nie stało się coś poważnego, ot parę
siniaków i zadrapań. Lubiliśmy to, nie wiedzieć czemu. Takie bójki zdarzały się
bardzo często, praktycznie co chwila, w końcu oboje uwielbialiśmy denerwować
się nawzajem. Tak już było i nie chcieliśmy tego zmieniać, zwłaszcza, że to
było zabawne.
Czarnowłosy podciął mi nogę, przez co się przewróciłem, a on
usiadł mi na brzuchu i z tryumfem w głosie powiedział:
-I co teraz zrobisz?
Wierzgałem póki go nie zrzuciłem i tak zaczęliśmy się
turlać, raz górował jeden, raz drugi. Do tego nadal wymienialiśmy ciosy.
Z moich oczu pociekły łzy, lecz nie dlatego, że byłem
smutny, to były łzy szczęścia.
-Och, czyżbym uderzył cię za mocno?- droczył się Yato- Zaraz
będzie jeszcze boleśniej!
-Masz tak śmieszną mordę, że aż się popłakałem ze śmiechu.-
skwitowałem.
To go jeszcze bardziej rozwścieczyło. Kiedy to on górował
położył się na mnie i powiedział sennym głosem:
-Idę w kimę.
Próbowałem go zrzucić, ale to zdało się na nic.
-Złaaaaź!- krzyknąłem; on nic sobie z tego nie robił- Duszę
się!
Po kilku sekundach przestałem się ruszać. Yato zdziwił się i
lekko się podniósł obserwując mnie. Wykorzystałem ten moment nieuwagi i
zrzuciłem go, następnie na nim usiadłem.
-Wygrałem, frajerze!
Czarnowłosy natomiast popchnął mnie, tak, że uderzyłem plecami
o pobliską ścianę. Już szykowałem się, żeby znów go uderzyć, kiedy do pokoju
weszła Hiyori.
-Co wy robicie?!- zagrzmiała groźnie.
-My? Nic takiego…- odpowiedziałem wstając.
-Bijemy się, nie widać?- Yato również podniósł się na równe
nogi.
Spiorunowałem go spojrzeniem, dobrze wiedziałem, że Hiyori
nie lubi, kiedy się bijemy i zaaawsze potem mamy oboje kłopoty. Widocznie Yato
o tym zapomniał i zrozumiał dopiero teraz. Zatkał buzie rękami i powiedział
pośpiesznie:
-T-to znaczy nie! To tylko żart! My tu… Rozmawiamy! Tak,
właśnie rozmawiamy!- Jego wypowiedź nie była zbyt przekonująca.
Hiyori wodziła wzrokiem pomiędzy nami.
-No i mamy kłopoty...- mruknąłem do siebie.
Rozdział dedykowany Karou Onido- naszej pierwszej czytelniczce, która postanowiła nawet skomentować te nasze wypociny :D
(jakie zdjęcie fajne, musiałam dodać, musiałam xd)
Jutro jadę na obóz na całe 2 tygodnie, więc będę nie obecna. Wszystko mam spakowane, ale jeszcze kilka rzeczy muszę dokupić :3
Tak na szybko napisany rozdział, wybaczcie błędy ;P
Paaa~ Widzimy się niedługo :*
Jak obiecałam tak jestem~!
OdpowiedzUsuńPierwsze najważniejsze... Rozdział wyszedł super. Jest kilka powtórek z "się", ale to nie rzuca się w oczy ;)
Biją się! Biją się! Krzeeeeesłem ich~~~! xD Nie no szkoda takich ładnych twarzyczek ;)
Tekst na początku ze szlafrokiem mnie rozwalił Mistrzu osu!
Nie jest to komentarz dłuugi, bo takich nie umiem pisać :P Albo może... Nie. Nie jestem w stanie T__T
Ale nie mam zamiaru się dołować więc życzę:
1. UDANYCH WAKACJI~! bo moja znaj ma rękę złamaną i całe wakacje diabli wzięli, więc UWAŻAJ by nie zostać niedysponowaną do prowadzenia kolejnych notek! Bo przyjdę (nie wiem gdzie... adresa ni ma T_T) ^^
2. Oczywiście najważniejsze....
WEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEENY~~~~~~~~!!!!!!!!
No buzie i pozdro ode' mu'a ;*
PS: Dedykacja? Dziękuję! ;***